piątek, 31 lipca 2015

Rozcieńczanie wina, czyli o homeopatii słów kilka.


Temat dzisiejszego wpisu opiera się na dość luźnym (można rzec: naciąganym...) powiązaniu medycyny i wina. Jest on jednak dla mnie ważny ze względu na jego funkcję edukacyjną. Będę zadowolony, jeśli choć jedna osoba po przeczytaniu tego artykułu nie wyda już więcej pieniędzy na tzw. leki homeopatyczne. Na początku opiszę na czym polega idea homeopatii, a następnie wytłumaczę jaki ma to związek z winem.

Co to jest homeopatia?

Homeopatia uznawana jest za formę medycyny niekonwencjonalnej, której początki sięgają końca XVIIIw. Opiera się na stosowaniu niezwykle wysokich rozcieńczeń substancji. Homeopatia bazuje także na kilku założeniach, m.in.:
- zasada dynamizowania - siła lecznicza środka zwiększa się wraz ze stopniem rozcieńczenia
- "podobne lecz podobnym" - lekarstwa mają wywoływać u pacjentów objawy podobne do tych, które wywołują same choroby
- zasada działania preparatów homeopatycznych opiera się na niepotwierdzonym przez naukę zjawisku tzw. pamięci wody.

Najciekawszą i zarazem najzabawniejszą informacją jest opis stopnia rozcieńczenia. W celu jego zobrazowania posłużę się przykładem z wikipedii. Samuel Hahnemann, twórca homeopatii, proponował do większości zastosowań rozcieńczenie określane przez siebie 60X, czyli 10-60. Oznacza to, że „pacjent musiałby przyjąć około 1041 tabletek (miliard mas Ziemii) lub ponad 1033 litrów ciekłego preparatu by spożyć pojedynczą cząsteczkę oryginalnej substancji”! Jeszcze bardziej absurdalnie brzmi opis rozcieńczenia oznaczonego 400X, czyli takiego jakie występuję w jednym z najbardziej reklamowanych i najpopularniejszych na rynku "leków" homeopatycznych: "Jest to znaczenie mniejsze stężenie, niż gdyby cały obserwowalny wszechświat wypełnić wodą i znajdowałaby się w nim tylko jedna cząstka substancji aktywnej".

Mimo, że brzmi to jak szarlataneria, co roku sprzedawanych jest miliony produktów homeopatycznych. Niestety sam parę razy byłem świadkiem przepisania pacjentowi tego typu środków przez lekarza.

Muszę podkreślić, że nie ma dowodów naukowych opisujących skuteczność leków homeopatycznych przekraczającą efekt placebo. Od czasu do czasu możemy się jednak spotkać z artykułami próbującymi przekonać o skuteczności takich środków, są to jednak badania często nie dające się powtórzyć lub takie, którym wykazano nieścisłości metodologiczne.

Temat ten jest ostatnio "na czasie" w środowisku lekarskim, ze względu na kontrowersje związane z utworzeniem kierunku studiów podyplomowych z homeopatii na Uniwersytecie Śląskim. Na szczęście decyzja ta została jednoznacznie skrytykowana przez Naczelną Radę Lekarską.


No dobrze, ale co to ma wspólnego z winem?

Otóż wodę miesza się nie tylko z "lekarstwami". Od wieków dodawano ją do wina, a zaprzestanie temu zwyczajowi uważano wręcz za barbarzyństwo. Wielowiekowy związek wody i wina rozpoczął się już w mitologii greckiej, a konkretnie w narodzinach nikogo innego jak samego Dionizosa. Poród boga wina przebiegał w tragicznych okolicznościach - jego śmiertelna matka spłonęła po tym jak po raz pierwszy zobaczyła boską naturę ojca Dionizosa - Zeusa. Małego chłopca z popiołu wyciągnęły i otoczyły opieką nimfy wodne. Tak oto bóg wina został uratowany przez boginie wody! Antyczni grecy w ogóle dopuszczali picie nierozcieńczonego wina tylko w dwóch przypadkach. Pierwszym były specjalne zalecenia lekarskie, a drugim była sytuacja gdy na koniec pierwszej części sympozjonu wznoszono toast za Dionizosa. Poza tym stosowano różne proporcje: 1;1, 5:2 czy 4:1. Niekiedy stosowano nawet 20 krotne (homeopatyczne?) rozcieńczenia. Etiologia tego zwyczaju może być jednak bardziej pragmatyczna: starożytnych win nie dało się wypić bez dodatku wody, gdyż by uchronić sfermentowany sok winny przed zepsuciem, wielokrotnie go gotowano i zagęszczano miodem lub cukrem trzcinowym.

Ciekawie wspólną historię wody i wina przedstawia PWN, przywołując średniowiecznym zbiór poezji Carmina Burana, w której zachował się łaciński poemat "Spór wina z wodą". Oto jego fragment:

"Wino czując nieprzyjemną
bliskość wody, „Kto cię ze mną
— pyta z bólem — łączyć śmie?
Precz stąd! Czy tu siedzisz jeszcze?!
Nie powinno jedno miejsce
gościć ciebie oraz mnie!

Ziemia ciebie jest godniejsza.
Niech się ona z tobą zmiesza:
błoto z jej utworzysz grud.
Masz naturę wstrętną: przecież
przez szczeliny chętnie cieczesz
tam, gdzie jest największy brud.

Czy to ty ozdabiasz stoły?
Czy ktokolwiek jest wesoły,
kto napełnił tobą brzuch?
Choćby przedtem był kompanem
z żartów i wymowy znanym,
siedzi milcząc niby duch.

Kiedy cię wypije człowiek,
to nie wyjdzie mu na zdrowie:
zamęt w trzewiach zaraz ma.
Brzuch mu burczy, wiatrem wzdęty.
Wiatr ten w kiszkach zaś zamknięty
sprawia ból, co ciągle trwa.

A gdy brzuch się bardzo nadmie,
wnet uchodzi dech nieładnie
z ust i z drugiej strony też.
Szpetny pomruk się rozchodzi.
Bardzo to powietrzu szkodzi:
jest zepsute wzdłuż i wszerz!”



Współcześnie również nie rzadko pije się wino rozcieńczone wodą, szczególnie w krajach o dłuższej tradycji winiarskiej. Popularny "szprycer" jest mieszanką wody (najczęściej gazowanej) z winem (najczęściej białym) i różnych dodatków, takich jak cytryny, limonki, jagód, malin, lawendy itp.

Kończąc wpis i mając w pamięci homeopatię muszę stwierdzić, że nie do końca zgadzam się z refrenem wiersza "Wino i Woda" angielskiego pisarza Gilberta Keitha Chestertona (1874–1936), który brzmi: "Nie dbam, gdzie woda wedrze się, byleby nie do wina!"



Samuel Hahnemann - osoba, która wprowadziła homeopatię do medycyny / wikipedia.org









1 komentarz: